Etyka wędkarska

Postanowiłem napisać coś na temat etyki wędkarskiej, zainspirowany dość przykrym dla mnie wydarzeniem, które w dalszej części dokładnie opiszę. Z góry zaznaczam, że w poście tym nie będzie ciekawych opisów przygód, licznych zdjęć i dowcipnych wywodów, tylko moje spojrzenie i poglądy na tytułowe zagadnienie.

Zacznę może w ogóle od tego, jak rozumieć pojęcie etyki wędkarskiej. Otóż przyjęło się uważać, że oznacza to zbiór zasad moralnych, jakimi kieruje się wędkarz zajmujący się swoim hobby (choć nie do końca jest to zgodne z definicją etyki, jako działu filozofii zajmującego się badaniem moralności, ale to już są niepotrzebne rozważania).

Kwestie związane z etyką w wędkarstwie to generalnie „wynalazek” ostatnich lat. Dawniej nikt nie słyszał o C&R, wypuszczanie ryb było zwykłym marnotrawstwem, a zupełnie inne podejście do ekologii czy praw zwierząt skutkowało traktowaniem ryb jako zwykłych rzeczy czy zasobów. Stąd na przykład nie mogę dzisiaj znaleźć wspólnego języka z moją Babcią w sprawie wędkarstwa. Mój Dziadek był wspaniałym wędkarzem, i z każdej praktycznie wyprawy przynosił do domu dużo ryb. Stąd jak dzisiaj mówię Babci, że złowiłem taką czy inna rybę, ale ją wypuściłem, to widzę jak kręci z niedowierzaniem głową – albo nad moją głupotą, albo uważając że chyba tak naprawdę to nic nie złowiłem 🙂

Wracając do wspomnianego na wstępie przykrego wydarzenia, które pchnęło mnie do napisania o etyce. Otóż przeglądając kilka dni temu statystyki bloga, zauważyłem większą ilość wejść z jakiegoś serwera o nic mi nie mówiącej nazwie. Kliknąłem tam z ciekawości i… zdębiałem, oblałem się zimnym potem i po prostu wściekłem, wszystko na raz. Otóż pod tym odnośnikiem kryło się jedno z forów zrzeszających wędkarzy muchowych, a konkretnie temat o sezonie pstrągowym, no i link do prowadzonego przeze mnie bloga. Ale w jakim kontekście! O zgrozo, link prowadził do tematu o otwartym przeze mnie sezonie pstrągowym, gdzie umieściłem zdjęcie złowionego, 32 cm pstrąga, a także do innych zdjęć pstrągów łowionych przeze mnie wcześniej. Wszystkie posty zarzucały mi zabójstwo tych pstrągów, z narastającym przerażeniem czytałem o „zamarzniętym, martwym pstrążku” itp.

Pierwsza reakcja to wściekłość. Ja przecież nie skrzywdziłem żadnej z tych ryb, wszystkie wróciły do wody cało i zdrowo od razu po zrobieniu szybkiego zdjęcia, wypuszczone z najwyższą ostrożnością, a tutaj ktoś mnie po prostu obraża. Poza wściekłością byłem też wystraszony, wiadomo – to co w internecie to zostaje już praktycznie na zawsze, a twarz i honor ma się tylko jedne. Zalogowałem się oczywiście na forum, i zacząłem pisać posty tłumacząc jaka jest prawda, dlaczego w ogóle robię zdjęcia wszystkim pstrągom które łowię, w tym także niewymiarowym. A dlaczego to robię? Otóż wracając później do tych fotek, przeżywam na nowo te chwile. Czuję zapach powietrza, słyszę plusk wody i szum liści, przypominam sobie co wtedy czułem, jak wspaniały był ten dzień spędzony na rybach, i jak byłem szczęśliwy nawet jeżeli zdobyczą był tylko drobny pstrąg. W zdjęciach nie chodziło więc o uwiecznienie ryby jako trofeum, ale o uchwycenie tej ulotnej chwili szczęścia…

Niemniej jednak zacząłem się nad całą sprawą zastanawiać, i doszedłem do wniosku, że w zasadzie to nie mam się o co czepiać. Faktycznie ktoś mógł sobie to zinterpretować w sposób, który wcześniej po prostu nie przyszedł mi do głowy. Dla mnie wypuszczanie praktycznie wszystkich złowionych ryb, a już na pewno niewymiarowych pstrągów, jest oczywiste jak to, że świeci słońce. Ale faktem jest, że są ludzie, dla których to nie jest to zwykła fanaberia, ważne jest mięso albo pochwalenie się w domu złowioną rybą, choćby nie wiem jak mizerną. Dlatego też kłótnie i spory pomiędzy wędkarzami są na porządku dziennym, na wędkarskich forach tematy o C&R (Catch and release, czyli „złów i wypuść”) puchną od emocjonalnych argumentów zwolenników wypuszczania ryb z jednej strony, a zabierania z drugiej.

W tym przypadku stałem się niejako ofiarą strony, z która sam się identyfikuję. Wypuszczam praktycznie wszystkie ryby jakie złowię. Mówię praktycznie, bo nie jestem fanatykiem, i zdarza mi się zabrać np sandacza, którego smak bardzo sobie cenię – ale też tylko czasami. W całym poprzednim sezonie zabrałem zdaje się 5 czy 6 ryb, wszystkie inne wypuszczając w dobrym zdrowiu. Nigdy też nie zabrałem żadnego pstrąga.

Można więc sobie wyobrazić – wracając do historii z portalem – jak bardzo zabolały mnie te oskarżenia. W najgorszych koszmarach nie wyobrażałem sobie, że zostanę postawiony publicznie w roli czarnego wędkarskiego charakteru, a ludzie będą na mnie wieszać psy. Zawsze staram się propagować etyczne wędkarstwo, wypuszczanie złowionych ryb i szacunek dla otaczającej nas przyrody. Strasznie irytują mnie ludzie śmiecący nad wodą, zabierający wszystko co złowią, nieprzestrzegający regulaminów. O tzw „szarpakach” czy zorganizowanych kłusownikach już nie wspomnę, to po prostu przestępcy.

Kończąc przykrą historię z portalem, po napisaniu tam przeze mnie kilku postów mam wrażenie, że moje argumenty znalazły zrozumienie, dostałem w końcu kilka odpowiedzi w dość przyjaznym tonie. Było to dla mnie jednak nie tylko ciekawe doświadczenie, ale i nauczka. Zdałem sobie sprawę, jak łatwo można być źle zrozumiany, umieszczając np zdjęcia niewymiarowych ryb na brzegu. Chcąc pisać o wędkarstwie w sieci, i propagować wysokie standardy, muszę takich sytuacji unikać. Jeżeli będę chciał teraz zrobić zdjęcie małemu pstrągowi, doceniając urodę tej pięknej ryby, będą to zdjęcia w wodzie, albo zrobione w momencie jej wypuszczania.

Fotki które wzbudziły takie kontrowersje usunąłem z bloga. Gdy spojrzałem na nie oczami innych, wrażliwych na sposób postępowania z rybami osób, to po prostu kompletnie przestały mi się podobać, i uznałem je za bardzo, bardzo nieciekawe…

Kończąc tego posta chciałby zaapelować do wszystkich o wypuszczanie złowionych ryb tak często, jak tylko można. Każda wypuszczona ryba daje nam albo kolegom szansę na złowienie jej ponownie. Wypuszczona ryba może też wziąć udział w tarle, być może jeszcze przez wiele lat, i tym samym nasz prosty gest przyczyni się do zwiększenia rybostanu w naszych wodach. Argumenty że i tak rybacy albo kłusownicy wyłowią tą rybę, są zupełnie nietrafne – jeżeli chcemy zmienić obecną sytuację, chcemy mieć więcej ryb, to od czegoś przecież trzeba zacząć, a najlepiej od siebie…

5 odpowiedzi na „Etyka wędkarska

  1. starywędkarz pisze:

    Kochani „etyczni” wędkarze !
    Skoro tak bardzo kochacie ryby to dlaczego dla „sportu” je kaleczycie ?. Dlaczego staracie sie zadbać o to abyście mogli ponownie je pokaleczyć. Skoro jesteście tacy „moralni” to zamieńcie wędki na aparaty fotograficzne i aparaty do nurkowania i polujcie na ryby nie czyniąc im krzywdy. Wędkowanie to atawistyczny element z naszej przeszłości zapewniający zdobywanie pożywienia. Skoro nie jadacie ryb to „moraliści” nie bawcie się nimi. Wasz punkt widzenia nie upoważnia Was do określania go jako jedynie słusznego”.

  2. Eh ludzie przeginają albo w jedną albo w drugą. Tak to już jest z internetem. Nie każdy doczyta a wypowie się 2 razy… Pozdrawiam

  3. Artur Borowicz pisze:

    Łowienie ryb nie ma ŻADNEGO uzasadnienia etycznego jeśli ma służyć realizowaniu swojego hobby. O ile ryba nie zostanie zjedzona (a wielu etyków ma również w tej kwestii jasne zdanie: jedzenie zwierząt jest nieetyczne) to wędkarstwo jest jedynie zabawą kosztem zwierząt. PETA porównała je kiedyś do wbicia psu haka w pysk i ciągnięciu za samochodem. Co z tego, że wypuścimy później psa i skoro wcześniej dla zabawy sprawiliśmy mu cierpienie?

    • Leitho pisze:

      A trzymanie psa w bloku dla zabawy zamiast na wolności? Wyprowadzanie go na spacer by mógł się wysikiać wtedy kiedy zażyczy sobie tego pan, a nie on sam to też zadawanie zwierzęciu cierpienia i niewola.

      Pojawia się pytanie gdzie granica i czy C&R ją narusza ?

  4. Ryby Szczecin pisze:

    Każdy powinien wiedzieć co można a czego nie, jak będziemy dbać o rybostan to będziemy łowić.

Dodaj komentarz